Postanowiłam podzielić się z Wami historią Małgosi – zaskakującą, wręcz niemożliwą, przez niektóre osoby określaną jako cud. Widzę w tym przypadku pewną bardzo ważną zależność, w którą nie każda z Was uwierzy, nie każda przyjmie. Mam nadzieję, że znajdą się wśród Was takie osoby, którym ten artykuł wiele wyjaśni, ukierunkuje i doprowadzi do pozytywnych zmian.
Bardzo często powtarzam, że lecząc niepłodność, (a także inne choroby), należy- oprócz skupienia się na ciele, oddać pokłon emocjom i mentalnej stronie swojego umysłu. Wszystko znajduje się w głowie. Znam wiele kobiet, które szkodzą sobie tym, że wszystko, co je otacza, czy się wydarzyło, starają się wyjaśnić racjonalnie. Umysł zakotwiczył w ich głowach negatywne przekonania. Często myślą: nie będę miała dzieci, choruję, nie da się, nie ma dla mnie już wyjścia, to niemożliwe, nie mam pieniędzy, to za daleko, to za trudne, co ludzie powiedzą, porażka jest czymś strasznym, nigdy sobie na nią nie pozwolę… i tak dalej… A serce? Przy takim podejściu nie ma miejsca na kierowanie się tym, co nam podpowiada.
Pragnienie miłości.
Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać niesamowitą dziewczynę, która pokonała swoje problemy dzięki sile prawdziwej miłości. Ma na imię Małgorzata i opowiedziała mi ją osobiście.
„Wyszłam za mąż za mężczyznę, z którym spotykałam się od dłuższego czasu. Miałam 25 lat, wszyscy wokół dawali do zrozumienia, że to już najwyższy czas na założenie rodziny. Moje koleżanki jedna po drugiej wychodziły za mąż, też zaczęłam o tym marzyć… Czy myślałam wówczas o tym, że facet, który jest ze mną, to aby na pewno ten właściwy? Nie sądzę. Górę wzięło przekonanie, że to już czas. A środowisko i otoczenie narzucało mi pewne zachowania. Wraz z mężem zaczęliśmy starania o dziecko zaraz po ślubie. Jednocześnie okazało się, że mężczyzna mojego życia jest raczej panem niż wsparciem… Nie zachowywał się w stosunku do mnie jak należy. Tak naprawdę wcześniej również nie był wzorem do naśladowania. Stosował w stosunku do mnie przemoc psychiczną. Po ślubie nasiliły się negatywne zachowania. Byłam poniżana, wyśmiewana, szykanowana… Im gorzej byłam traktowana, tym bardziej zaczynało zależeć mi na dziecku – myślałam, że może to będzie lekarstwo dla związku. A mój partner zmieni się w czułego ojca i męża…
Zaczęły się nasilać problemy zdrowotne, choć wcześniej cieszyłam się rewelacyjnym zdrowiem. Byłam osobą wysportowaną, szczupłą, pełną życia. Niestety, niedługo po ślubie lekarze stwierdzili, że choruję na zespół policystycznych jajników, mam problemy z tarczycą. Problemy hormonalne zaowocowały nadwagą. Przytyłam ponad trzydzieści kilogramów po ślubie w przeciągu zaledwie kilku lat, a przy swoim niskim wzroście czułam się gruba, nieatrakcyjna i brzydka. Mąż odpowiednio komentował mój wygląd, winił za brak dziecka… Pięć lat trwał ten koszmar. Zaszłam w ciążę dwukrotnie, ale szybko okazało się, że obie ciąże poroniłam… Moje dzieci nie dotrwały nawet do pierwszych wizyt u lekarza, abym mogła posłuchać bicia serduszek.
Było mi okropnie przykro, choć bardzo spokojnie przyjęłam utracone ciąże. Czyżbym w głębi serca wiedziała, że nie jestem w stanie z ojcem dziecka stworzyć dobrego i kochającego domu…? To była chwila… Okazało się, że znowu jestem wszystkiemu winna, nie nadaję się na matkę, nie spełniam się w roli żony. Zamiast wsparcia- krytykanctwo. Podczas kolejnej awantury, potoku poniżających i upokarzających słów, jakie dostałam po raz kolejny od męża, postanowiłam skończyć tę męczarnię i odeszłam.
Wyszłam z domu dosłownie bez niczego, tylko z torebką, w której miałam portfel i dokumenty. Schronienie znalazłam u swojego przyjaciela, mężczyzny, który pomagał mi w najgorszych chwilach życia i często wspierał. Dopiero z czasem zaczęłam doceniać tę relację i pomyślałam, że to może być początek czegoś ważnego… Bardzo się bałam ponownie zaangażować w nowy związek. Dałam sobie czas na przemyślenia, zaczęłam myśleć o sobie pozytywnie. Stworzyło się między nami głębokie uczucie… Zakochałam się ponownie, odzyskałam spokój, zaznałam prawdziwej miłości, troski, oddania, zaufania i przede wszystkim przyjaźni! Nie myśląc o dziecku, zaszłam naturalnie w ciążę. Co ciekawe, zaczęłam bardzo szybko wracać do swojej poprzedniej wagi sprzed pierwszego związku. Ciąża była dowodem na to, że hormony ustabilizowały się w sposób naturalny, a zespół policystycznych jajników nie był przeszkodą do poczęcia dziecka. Moja ciąża przebiega prawidłowo, to już siódmy miesiąc, czuję się świetnie i wreszcie znalazłam swoje miejsce na ziemi.”
Czy nie jest to zaskakujący zbieg okoliczności, że dziewczyna wcześniej nie mogła donosić dwóch ciąż i miała problemy zdrowotne? Choć Małgorzata starała się o dziecko z mężczyzną, który ani do roli męża, ani do roli ojca zdecydowanie nie był przygotowany, jej organizm bronił się w opisany powyżej sposób. Kobieta nie zaznała w pierwszym związku szczęścia, miłości, troski. To ciało sprzeciwiło się przeciwko takiemu traktowaniu. Pamiętajcie, że wszystko jest w głowie, a głowa staruje ciałem – należy liczyć się z emocjami i mentalną stroną swojego umysłu.
Z tej historii nie wynika, że jeśli jesteś nieszczęśliwa ze swoim partnerem, to na pewno nie zajdziesz z nim w ciążę i powinnaś od niego odejść! Jeśli jednak związek jest dla Ciebie niebezpieczny, to owszem – ale wiedz, że wiele da się naprawić, poukładać i poznać na nowo tę drugą połowę. Wystarczy to tylko ZOBACZYĆ i nie oszukiwać się więcej, postawić pierwsze kroki w kierunku naprawy relacji. Po to, by odzyskać poczucie bliskości, zadowolenia i spełnienia, po to, by poczuć się szczęśliwą u boku swojego ukochanego, po to, by wasz seks i intymność sprawiała wam frajdę, przyjemność i była zabawą, a nie karą podyktowaną pomiarem temperatury. I wreszcie po to, byś zaszła w ciążę w sposób naturalny, kiedy odblokuje się Twoja płodność.
Anna Klekowiecka Twój coach płodności