PRESJA – część II

W pierwszej części artykułu PRESJA pisałam o młodej kobiecie, która wraz z mężem miała już za sobą trzy lata starań o dziecko. Oboje są zdrowi, natomiast jej nieuświadomiona presja i sprzeczne sygnały wywierały presje w staraniach – niestety nieuświadomioną….

Pomogłam jej zrozumieć emocje i pokazałam, jak jej sytuacja wygląda z zewnątrz. Proces coachingu niewątpliwie przyniósł jej ulgę emocjonalną i zrozumienie własnej sytuacji. Miała komu się zwierzyć i ujawnić nawet te najskrytsze obawy. Zauważyła presję otoczenia, zrozumiała powody swego niepokoju i bardzo ją to zaskoczyło. Dziś jest w ciąży i oczekuje swojego pierwszego dziecka. Przykład tej kobiety nie jest odosobniony.

Wiem o doświadczeniach kilku kobiet, które, traktując in vitro jak ostatnią szansę- zawiodły się…Zamiast wyczekiwanej ciąży – zaliczyły porażkę.

Postanowiłam zgłębić temat i przeprowadziłam badania. Okazało się, że większość kobiet, które podchodziły rzeczowo do procesu zapłodnienia pozaustrojowego, zmuszając się do myślenia pozytywnego – nie zachodziło w ciążę.  Wmawiając sobie: „Musi się udać, nie ma innej opcji” i kontrolując się na każdym kroku, panie nie pozwalały sobie na smutek i strach. To były kobiety, które w większości nie korzystały ze wsparcia emocjonalnego. Natomiast te, które podchodziły do in vitro w pewnym sensie z rezygnacją, z oddaniem wszystkiego w ręce losu, bez tworzenia w sobie dodatkowego napięcia – związanego z wmawianiem, że się uda – pozwalające sobie na strach i smutek, a jednocześnie wierzące w to, że kiedyś zostaną matkami – zachodziły w ciążę. Te drugie często miały „przepracowany” temat swojej niepłodności, umiały radzić sobie z porażką, nie czuły się winne i bezradne. Wiedziały, że in vitro nie daje 100% pewności i wszystko może się wydarzyć. Wierzyły, że na tym świat się nie kończy i pomimo zmagania się z ciężkimi chorobami niepłodności, liczyły na to, że będą miały własne dzieci. Wychodziły z założenia, że życie przed nimi stoi otworem i mają zamiar z tego skorzystać.  Czym jest pozytywne nastawienie? Niektórzy uważają, że jest wówczas, gdy nie dopuszczasz do siebie złych myśli – nie „ściągasz” ich na siebie. Coś w tym może jest. Jednak uważam, że pozytywne nastawienie w tej sytuacji, to jest w pewnym sensie pogodzenie się z potencjalną porażką. Takie podejście uwalnia nas od niechcianej presji, uwalnia od stresu i daje większą szansę na powodzenie w zajściu w ciążę.

Zwróćcie uwagę, że podobnie jest w życiu. Pomyślmy chwilę… Kiedy zależy nam na świetnej pracy, to nie możemy jej znaleźć. Im bardziej wmawiamy sobie, że na pewno do końca roku znajdę wymarzoną pracę, tym gorzej się to dla nas kończy. Im bardziej zależy nam na dobrze zdanym egzaminie, tym gorzej nam ten egzamin wychodzi. Im bardziej zależy nam na wygranej, tym większa przegrana. Jednak, gdy „przerobimy” w sobie te wszystkie tematy, znajdziemy swoje słabe strony i nad nimi popracujemy, wówczas mamy znacznie większe szanse na powodzenie. Nie chodzi mi o to, by wmawiać sobie, że zdam egzamin, bo w to wierzę i osiągnę pozytywny wynik. To nie wystarczy. Jeśli natomiast zastanowię się chwilę nad tym, czego jeszcze nie umiem i czego nie przerobiłam, po czym uzupełnię wiedzę, wtedy nabiorę pewności siebie i podejdę do egzaminu z wiarą oraz spokojem. Takie podejście znacznie podnosi szansę na powodzenie i jest właśnie tym pozytywnym nastawieniem.

Podobnie jest z płodnością. Jeśli jesteś całkiem zdrowa/zdrowy, jeśli leczysz niepłodność, a dziecka nadal nie ma, mimo głębokiej wiary, to ja ci podpowiem, co zrobić. Zajmij się sferą, której jeszcze nie przepracowałaś/przepracowałeś, zajmij się swoimi emocjami, psychiką i zapewnij sobie wsparcie mentalne. Ja, jako coach płodności, jestem w stanie zwiększyć wasze szanse na drodze do upragnionej ciąży, dając to, czego do tej pory nie otrzymaliście. Jednak po Twojej stronie leży uświadomienie sobie, że takie wsparcie jest ci potrzebne.

                                                                                                                                                                                                                autor Anna Klekowiecka